sobota, 20 lipca 2013

Pobożne życzenia - Rozdział 1.

Pierwsze opowiadanie będzie romantyczne. :) Nie martwcie się, nie wszystkie będą takie. :)


Wybiegłam szybko na klatkę schodową. Za niecała godzinę zaczynam pracę jako sekretarka w firmie farmaceutycznej, a musiałam jeszcze zostawić zakupy. Wiedziałam, że poranny wypad do sklepu jest złym pomysłem. Mimo że wyszłam z domu o godzinie 7 rano to wróciłam za piętnaście 8. Wszystko przez te głupie i długie kolejki. A musiałam jeszcze zdążyć na autobus, bo swojego samochodu jeszcze nie posiadam. Całe szczęście, że w moim 10-piętrowym bloku jest winda, ponieważ jakoś nie widziało mi się wbieganie schodami na ostatnie piętro. Gdy tylko wpadłam do mieszkania rzuciłam zakupy w kąt, poprawiłam makijaż oraz włosy i z powrotem wskoczyłam do windy naciskając guzik oznaczony cyfrą '0', czyli parterem. Nie lubię ciasnych pomieszczeń, ale minutową jazdę windą dam radę wytrzymać.
     W ostatniej chwili, gdy drzwi już się zamykały, do windy wskoczył mój sąsiad, Adam Kamyk, z którym niezbyt się lubimy. Burknęliśmy sobie 'dzień dobry' i zamilkliśmy. Nagle, pomiędzy 6 i 5 piętrem windą szarpnęło i się zatrzymaliśmy. Od razu zrobiło mi się niedobrze. Czy wspominałam, że nie lubię ciasnych pomieszczeń? Dotarło do mnie, że spędzę tu jakiś czas, w półmroku (chwała awaryjnym światełkom) z najgorszym facetem jakiego znam. Naciskałam raz po raz guzik alarmowy, spazmatycznie wciągając powietrze i trzęsąc się, jednocześnie ignorując Adama, który stojąc w kącie windy przyglądał mi się z niepokojem.
 - Hej, wszystko w porządku? - zagadnął.
-A jak myślisz?! Oczywiście, że nie! - krzyknęłam bliska histerii - Utknęłam w ciasnej windzie, a gdyby tego było mało to na dodatek z tobą! A poza tym to chyba mam klaustrofobię! - Teraz naprawdę wpadłam w histerię. Nadal przerażona kucnęłam w rogu, obięłam nogi rękami, opuściłam głowę na kolana i próbowałam się nie rozpłakać przy nim, niestety bez skutku. Adam również naciskał guzik alarmowy, ale osiągnął to samo co ja. Czyli nic. W końcu dał sobie z tym spokój i usiadł w drugim końcu windy. Milczeliśmy przez jakiś czas. Wiedziałam, że słyszy moje pochlipywanie i byłam mu wdzięczna za to, że się ze mnie nie śmieje. W końcu się uspokoiłam. Podniosłam głowę i spojrzałam na Adama, który przyglądał mi się z... niemożliwe. Tak, musiało mi się przewidzieć. Zdawało mi się, że spoglądał na mnie z troską. Ale on nie należy do takich ludzi, którzy interesują się innymi. Gdy spostrzegł, że przyłapałam go na patrzeniu na mnie, odwrócił wzrok z zawstydzeniem.
-Przepraszam za ten wybuch. Czasem tak mam jak się denerwuję. - powiedziałam. Sama nie wiem, co mnie skłoniło do wyjaśniania mu mojego zachowania. - Zresztą nieważne. Ciebie i tak to nie obchodzi. Dalej, śmiej się. Przypuszczam, że ledwo się od tego powstrzymujesz. - powiedziawszy to z powrotem położyłam głowę na kolanach i ciężko westchnęłam, przygotowując się na jego szyderczy śmiech i komentarze.
- Wcale nie miałem zamiaru się z ciebie śmiać. - odrzekł po chwili poważnym głosem, lecz wychwyciłam też nutę rozbawienia.
-Taaak, jasne. Akurat. - Nie chciało mi się wierzyć w jego słowa.
   Odkąd mieszka na przeciwko mnie wiele razy sie kłóciliśmy. Głównie przez jego głośnie i bardzo częste imprezy. Nie raz i nie  dwa zdarzało mi się płakać po naszej kłótni na klatce schodowej. Nawet jeśli sąsiedzi to słyszeli to nie reagowali. Nienawidziłam Adama z całego serca. Zawsze, kiedy sie do mnie odzywał robił to z wyższością i pogardą, ale czasem słyszałam w jego głosie coś na kształt troski. Ale bardzo rzadko. I cząstko mi dokuczał. Był jak dziecko.
   Moja przyjaciółka, Klara, często mi mówiła:
-Iza, zrozum. On próbuje cię w ten sposób poderwać.
Ale ja nigdy w to nie wierzyłam. Gdyby to co sądziła Klara było prawdą, to nie byłby taki chamski i niemiły wobec mnie.
     Poczułam na sobie wzrok Adama. Po chwili spytał:
-Czemu, tak właściwie, mnie nie lubisz?
To pytanie było tak absurdalne, że aż podniosłam głowę i spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
-Kto jak kto, ale ty powinieneś wiedzieć to doskonale. - prychnęłam w odpowiedzi. Ale jemu ta odpowiedź nie starczyła, więc zapytał:
- Tylko dlatego, że od czasu do czasu urządzam imprezkę?
- Od czasu do czasu?! - krzyknęłam z oburzenia - Chcesz dokładnie wiedzieć dlaczego cię nienawidzę?! Proszę bardzo! - wstałam z kucek -  Non stop puszczasz głośno muzykę, urządzasz imprezy, uprzykrzasz mi życie, poniżasz, śmiejesz się ze mnie i mną gardzisz i kilka razy doprowadziłeś mnie do płaczu! Starczy?! - wykrzyczałam to co mi na sercu leżało i spoglądałam na Adama z mordem i wyzwaniem w oczach. W sumie krzyczeć nie musiałam, bo w tak małym pomieszczeniu wszystko doskonale słychać. Ten z kolei po chwili otrząsnął się, ze zdziwienia moim wybuchem, wstał i krzyknął:
-A więc to wszystko to moja wina, tak?!
-A jak myślisz?! - odparowałam.
-No jasne! Najlepiej to zwalić wszystko na mnie! - krzyknął naprawdę wkurzony.
-Przecież to nie ja urządzam na okrągło imprezy!
-A pomyślałaś może co ty robisz nie tak? Twój zwierzak na okrągło obsikuje mi drzwi, ciągle zabierasz ciepła wodę i muszę się kąpać w zimnej... - w tym momencie podszedł do mnie i chwycił mnie mocno za ramiona, przyszpilając do jednej ze ścian windy. Ale w szale nawet tego nie zauważył. W tym momencie łzy same zaczęły mi lecieć z przerażenia. W głowie układały mi się najgorsze scenariusze. - co tydzień robisz remont w domu, włączając z rana wiertarkę, bez przerwy muszę odbierać twoją pocztę, dwa razy zostałem pobity przez twojego byłego, bo pomylił mieszkania i myślał, że jestem twoim chłopakiem! Ale ja w życiu bym się z tobą nie umówił! Nawet jakby grozili mi śmiercią! Nie dziwę się, że nie masz chłopaka! - teraz Adam naprawdę był ogarnięty furią. Jego ostatnie słowa zraniły mnie najbardziej. Gdy skończył krzyczeć mi w twarz zorientował się, że trzyma mnie z całej siły za ramiona, a spod moich zaciśniętych ze strachu oczy wypływają strumienie łez. Natychmiast mnie puścił i zaczął przepraszać.
- Nie mam żadnego zwierzaka. - wychlipałam i osunęłam się na dno windy, trzymając obolałe ramiona i płacząc. Adam, przerażony swoim zachowaniem, kucnął obok mnie, nie przestając przepraszać i tłumaczyć się swoim wybuchowym charakterem. Chciał mnie przytulić, ale wtedy jeszcze bardziej się skuliłam, zaczęłam głośniej płakać i wcisnęłam się w kąt naszego 'więzienia'.  Adam chodził w kółko, a po chwili również zsunął się w kąt, ciągle szepcąc 'przepraszam'. Widziałam po jego minie, że był załamany swoim uczynkiem. Spojrzałam przez łzy na zegarek i westchnęłam. Pół godziny temu powinnam być w pracy. Postanowiłam, że gdy tylko stąd wyjdę zadzwonię do szefa i powiem mu, że nie przyjdę z powodu nagłej choroby.
    Adam spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem, wyciągnął rękę w geście bezradności i powiedział:
-Iza, przepraszam. Nie chciałem. Wybacz. W furii mówię różne rzeczy. Wcale tak o tobie nie myślę.
Na te słowa zgarbiłam się jeszcze bardziej i odwróciłam głowę. "Akurat. Mówi tak, bo chce żebym nie była już na niego obrażona"- pomyślałam. Pół godziny później, w czasie którym Adam przepraszał mnie jeszcze kilkanaście razy, ale ja uparcie milczałam, winda odblokowała się i otworzyła na 5 piętrze. Natychmiast z niej wyskoczyłam i pognałam schodami do mojego mieszkania. Adam pobiegł za mną, ale go zignorowałam. Weszłam szybko do mieszkania i chciałam zamknąć drzwi, ale Adam wsunął swoją stopę w szparę drzwi.
-Iza, posłuchaj mnie! Ja naprawdę nie chciałem. - mówiąc to wszedł do mojego domu, ale drzwi zostawił otwarte. Dopiero teraz zauważyłam jaki jest przystojny i dobrze zbudowany. Miał na sobie teraz szorty koloru khaki i biały podkoszulek.
-Zostaw mnie. - warknęłam i popchnęłam go do tyłu - nie chcę znowu przez ciebie płakać i wpadać w depresję.
-Zaraz. - zdziwiony złapał mnie za ręce, ja zastygłam przerażona, że znowu dostanie napadu furii, ale on zignorował moją przestraszoną twarz. - Przeze mnie wpadłaś w depresję?
-A niby przez kogo? - krzyknęłam - Przecież to ty ciągle mi uprzykrzasz życie! Nie dajesz mi spać po nocach przez swoje imprezy! - wyrwałam mu się i cofnęłam - Gdyby nie moja przyjaciółka już dawno nie byłoby mnie na tym świecie. Dwa razy chciałam ze sobą skończyć!
- Ja... ja.. nie wiedziałem - wydukał zdziwiony.
- No oczywiście, że nie wiedziałeś! Bo przecież ja ciebie nie interesuje, to czemu miałbyś się przejmować moim zdrowiem psychicznym! - krzyknęłam mu w twarz, wypchnęłam za drzwi, które potem zamknęłam na klucz, osunęłam się na podłogę i zaczęłam płakać, Słyszałam, że Adam nadal stoi pod moimi drzwiami i coś mówi. Podeszłam do radia, włączyłam muzykę na tyle głośno, aby zagłuszyć jego słowa i nadal płacząc skuliłam się w fotelu, a po chwili zasnęłam.

I jak? Podobało się? Proszę pisać w komentarzach ;) 

5 komentarzy:

  1. fajny początek :)

    wpadaj do mnie ;d
    http://keepcalmanddontforgettobeawesome.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się :)
    Ciekawe :)
    Ale czasem może zbyt przesadne są niektóre zachowania i wypowiedzi,ale to nie przeszkadza aż tak bardzo w czytaniu.
    Jak na razie jest okej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się. Ciekawe opowiadanie, ale wybuchy głównej bohaterki są przesadzone.

      Usuń
    2. okej, będę na to uważać. Dziękuję za szczere komentarze ;)

      Usuń