Pierwsze opowiadanie będzie romantyczne. :) Nie martwcie się, nie wszystkie będą takie. :)
Wybiegłam szybko na klatkę schodową. Za niecała godzinę zaczynam pracę jako sekretarka w firmie farmaceutycznej, a musiałam jeszcze zostawić zakupy. Wiedziałam, że poranny wypad do sklepu jest złym pomysłem. Mimo że wyszłam z domu o godzinie 7 rano to wróciłam za piętnaście 8. Wszystko przez te głupie i długie kolejki. A musiałam jeszcze zdążyć na autobus, bo swojego samochodu jeszcze nie posiadam. Całe szczęście, że w moim 10-piętrowym bloku jest winda, ponieważ jakoś nie widziało mi się wbieganie schodami na ostatnie piętro. Gdy tylko wpadłam do mieszkania rzuciłam zakupy w kąt, poprawiłam makijaż oraz włosy i z powrotem wskoczyłam do windy naciskając guzik oznaczony cyfrą '0', czyli parterem. Nie lubię ciasnych pomieszczeń, ale minutową jazdę windą dam radę wytrzymać.
Wybiegłam szybko na klatkę schodową. Za niecała godzinę zaczynam pracę jako sekretarka w firmie farmaceutycznej, a musiałam jeszcze zostawić zakupy. Wiedziałam, że poranny wypad do sklepu jest złym pomysłem. Mimo że wyszłam z domu o godzinie 7 rano to wróciłam za piętnaście 8. Wszystko przez te głupie i długie kolejki. A musiałam jeszcze zdążyć na autobus, bo swojego samochodu jeszcze nie posiadam. Całe szczęście, że w moim 10-piętrowym bloku jest winda, ponieważ jakoś nie widziało mi się wbieganie schodami na ostatnie piętro. Gdy tylko wpadłam do mieszkania rzuciłam zakupy w kąt, poprawiłam makijaż oraz włosy i z powrotem wskoczyłam do windy naciskając guzik oznaczony cyfrą '0', czyli parterem. Nie lubię ciasnych pomieszczeń, ale minutową jazdę windą dam radę wytrzymać.
W
ostatniej chwili, gdy drzwi już się zamykały, do windy wskoczył mój sąsiad, Adam
Kamyk, z którym niezbyt się lubimy. Burknęliśmy sobie 'dzień dobry' i zamilkliśmy.
Nagle, pomiędzy 6 i 5 piętrem windą szarpnęło i się zatrzymaliśmy. Od razu
zrobiło mi się niedobrze. Czy wspominałam, że nie lubię ciasnych pomieszczeń?
Dotarło do mnie, że spędzę tu jakiś czas, w półmroku (chwała awaryjnym
światełkom) z najgorszym facetem jakiego znam. Naciskałam raz po raz guzik
alarmowy, spazmatycznie wciągając powietrze i trzęsąc się, jednocześnie
ignorując Adama, który stojąc w kącie windy przyglądał mi się z niepokojem.
- Hej,
wszystko w porządku? - zagadnął.
-A jak myślisz?! Oczywiście, że nie! - krzyknęłam
bliska histerii - Utknęłam w ciasnej windzie, a gdyby tego było mało to na
dodatek z tobą! A poza tym to chyba mam klaustrofobię! - Teraz naprawdę wpadłam
w histerię. Nadal przerażona kucnęłam w rogu, obięłam nogi rękami, opuściłam
głowę na kolana i próbowałam się nie rozpłakać przy nim, niestety bez skutku.
Adam również naciskał guzik alarmowy, ale osiągnął to samo co ja. Czyli nic. W
końcu dał sobie z tym spokój i usiadł w drugim końcu windy. Milczeliśmy przez
jakiś czas. Wiedziałam, że słyszy moje pochlipywanie i byłam mu wdzięczna za
to, że się ze mnie nie śmieje. W końcu się uspokoiłam. Podniosłam głowę i
spojrzałam na Adama, który przyglądał mi się z... niemożliwe. Tak, musiało mi
się przewidzieć. Zdawało mi się, że spoglądał na mnie z troską. Ale on nie
należy do takich ludzi, którzy interesują się innymi. Gdy spostrzegł, że
przyłapałam go na patrzeniu na mnie, odwrócił wzrok z zawstydzeniem.
-Przepraszam za ten wybuch. Czasem tak mam jak się
denerwuję. - powiedziałam. Sama nie wiem, co mnie skłoniło do wyjaśniania mu
mojego zachowania. - Zresztą nieważne. Ciebie i tak to nie obchodzi. Dalej,
śmiej się. Przypuszczam, że ledwo się od tego powstrzymujesz. - powiedziawszy
to z powrotem położyłam głowę na kolanach i ciężko westchnęłam, przygotowując
się na jego szyderczy śmiech i komentarze.
- Wcale nie miałem zamiaru się z ciebie śmiać. -
odrzekł po chwili poważnym głosem, lecz wychwyciłam też nutę rozbawienia.
-Taaak, jasne. Akurat. - Nie chciało mi się wierzyć
w jego słowa.
Odkąd
mieszka na przeciwko mnie wiele razy sie kłóciliśmy. Głównie przez jego głośnie
i bardzo częste imprezy. Nie raz i nie
dwa zdarzało mi się płakać po naszej kłótni na klatce schodowej. Nawet
jeśli sąsiedzi to słyszeli to nie reagowali. Nienawidziłam Adama z całego
serca. Zawsze, kiedy sie do mnie odzywał robił to z wyższością i pogardą, ale
czasem słyszałam w jego głosie coś na kształt troski. Ale bardzo rzadko. I
cząstko mi dokuczał. Był jak dziecko.
Moja
przyjaciółka, Klara, często mi mówiła:
-Iza, zrozum. On próbuje cię w ten sposób poderwać.
Ale ja nigdy w to nie wierzyłam. Gdyby to co sądziła
Klara było prawdą, to nie byłby taki chamski i niemiły wobec mnie.
Poczułam
na sobie wzrok Adama. Po chwili spytał:
-Czemu, tak właściwie, mnie nie lubisz?
To pytanie było tak absurdalne, że aż podniosłam
głowę i spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
-Kto jak kto, ale ty powinieneś wiedzieć to
doskonale. - prychnęłam w odpowiedzi. Ale jemu ta odpowiedź nie starczyła, więc
zapytał:
- Tylko dlatego, że od czasu do czasu urządzam
imprezkę?
- Od czasu do czasu?! - krzyknęłam z oburzenia -
Chcesz dokładnie wiedzieć dlaczego cię nienawidzę?! Proszę bardzo! - wstałam z
kucek - Non stop puszczasz głośno
muzykę, urządzasz imprezy, uprzykrzasz mi życie, poniżasz, śmiejesz się ze mnie
i mną gardzisz i kilka razy doprowadziłeś mnie do płaczu! Starczy?! -
wykrzyczałam to co mi na sercu leżało i spoglądałam na Adama z mordem i
wyzwaniem w oczach. W sumie krzyczeć nie musiałam, bo w tak małym pomieszczeniu
wszystko doskonale słychać. Ten z kolei po chwili otrząsnął się, ze zdziwienia
moim wybuchem, wstał i krzyknął:
-A więc to wszystko to moja wina, tak?!
-A jak myślisz?! - odparowałam.
-No jasne! Najlepiej to zwalić wszystko na mnie! -
krzyknął naprawdę wkurzony.
-Przecież to nie ja urządzam na okrągło imprezy!
-A pomyślałaś może co ty robisz nie tak? Twój
zwierzak na okrągło obsikuje mi drzwi, ciągle zabierasz ciepła wodę i muszę się
kąpać w zimnej... - w tym momencie podszedł do mnie i chwycił mnie mocno za
ramiona, przyszpilając do jednej ze ścian windy. Ale w szale nawet tego nie
zauważył. W tym momencie łzy same zaczęły mi lecieć z przerażenia. W głowie
układały mi się najgorsze scenariusze. - co tydzień robisz remont w domu,
włączając z rana wiertarkę, bez przerwy muszę odbierać twoją pocztę, dwa razy
zostałem pobity przez twojego byłego, bo pomylił mieszkania i myślał, że jestem
twoim chłopakiem! Ale ja w życiu bym się z tobą nie umówił! Nawet jakby grozili
mi śmiercią! Nie dziwę się, że nie masz chłopaka! - teraz Adam naprawdę był
ogarnięty furią. Jego ostatnie słowa zraniły mnie najbardziej. Gdy skończył
krzyczeć mi w twarz zorientował się, że trzyma mnie z całej siły za ramiona, a
spod moich zaciśniętych ze strachu oczy wypływają strumienie łez. Natychmiast
mnie puścił i zaczął przepraszać.
- Nie mam żadnego zwierzaka. - wychlipałam i
osunęłam się na dno windy, trzymając obolałe ramiona i płacząc. Adam,
przerażony swoim zachowaniem, kucnął obok mnie, nie przestając przepraszać i
tłumaczyć się swoim wybuchowym charakterem. Chciał mnie przytulić, ale wtedy
jeszcze bardziej się skuliłam, zaczęłam głośniej płakać i wcisnęłam się w kąt
naszego 'więzienia'. Adam chodził w
kółko, a po chwili również zsunął się w kąt, ciągle szepcąc 'przepraszam'.
Widziałam po jego minie, że był załamany swoim uczynkiem. Spojrzałam przez łzy
na zegarek i westchnęłam. Pół godziny temu powinnam być w pracy. Postanowiłam,
że gdy tylko stąd wyjdę zadzwonię do szefa i powiem mu, że nie przyjdę z powodu
nagłej choroby.
Adam
spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem, wyciągnął rękę w geście bezradności i
powiedział:
-Iza, przepraszam. Nie chciałem. Wybacz. W furii
mówię różne rzeczy. Wcale tak o tobie nie myślę.
Na te słowa zgarbiłam się jeszcze bardziej i
odwróciłam głowę. "Akurat. Mówi tak, bo chce żebym nie była już na niego
obrażona"- pomyślałam. Pół godziny później, w czasie którym Adam
przepraszał mnie jeszcze kilkanaście razy, ale ja uparcie milczałam, winda
odblokowała się i otworzyła na 5 piętrze. Natychmiast z niej wyskoczyłam i
pognałam schodami do mojego mieszkania. Adam pobiegł za mną, ale go zignorowałam.
Weszłam szybko do mieszkania i chciałam zamknąć drzwi, ale Adam wsunął swoją
stopę w szparę drzwi.
-Iza, posłuchaj mnie! Ja naprawdę nie chciałem. -
mówiąc to wszedł do mojego domu, ale drzwi zostawił otwarte. Dopiero teraz
zauważyłam jaki jest przystojny i dobrze zbudowany. Miał na sobie teraz szorty
koloru khaki i biały podkoszulek.
-Zostaw mnie. - warknęłam i popchnęłam go do tyłu -
nie chcę znowu przez ciebie płakać i wpadać w depresję.
-Zaraz. - zdziwiony złapał mnie za ręce, ja
zastygłam przerażona, że znowu dostanie napadu furii, ale on zignorował moją
przestraszoną twarz. - Przeze mnie wpadłaś w depresję?
-A niby przez kogo? - krzyknęłam - Przecież to ty
ciągle mi uprzykrzasz życie! Nie dajesz mi spać po nocach przez swoje imprezy!
- wyrwałam mu się i cofnęłam - Gdyby nie moja przyjaciółka już dawno nie byłoby
mnie na tym świecie. Dwa razy chciałam ze sobą skończyć!
- Ja... ja.. nie wiedziałem - wydukał zdziwiony.
- No oczywiście, że nie wiedziałeś! Bo przecież ja
ciebie nie interesuje, to czemu miałbyś się przejmować moim zdrowiem
psychicznym! - krzyknęłam mu w twarz, wypchnęłam za drzwi, które potem
zamknęłam na klucz, osunęłam się na podłogę i zaczęłam płakać, Słyszałam, że
Adam nadal stoi pod moimi drzwiami i coś mówi. Podeszłam do radia, włączyłam
muzykę na tyle głośno, aby zagłuszyć jego słowa i nadal płacząc skuliłam się w
fotelu, a po chwili zasnęłam.
I jak? Podobało się? Proszę pisać w komentarzach ;)
fajny początek :)
OdpowiedzUsuńwpadaj do mnie ;d
http://keepcalmanddontforgettobeawesome.blogspot.com/
Dzięki :3 okej ;]
UsuńPodoba mi się :)
OdpowiedzUsuńCiekawe :)
Ale czasem może zbyt przesadne są niektóre zachowania i wypowiedzi,ale to nie przeszkadza aż tak bardzo w czytaniu.
Jak na razie jest okej :)
Zgadzam się. Ciekawe opowiadanie, ale wybuchy głównej bohaterki są przesadzone.
Usuńokej, będę na to uważać. Dziękuję za szczere komentarze ;)
Usuń