piątek, 26 lipca 2013

Pobożne życzenia - rozdział 3

 Uciekałam po schodach. Pięłam się coraz wyżej, byle jak najdalej od mojego prześladowcy. Niestety był coraz bliżej mnie. Po kilkunastu schodkach w końcu mnie dopadł i przewrócił na plecy. Wtedy zauważyłam jego twarz. To był Adam. Kucnął obok mnie i z furią zaczął mną trząść, powtarzając w kółko zdanie: 'Dlaczego mi to zrobiłaś?!'. W jego prawej dłoni pojawił się nagle długi, lśniący nóż. Z przerażenia, nie przestając krzyczeć, zacisnęłam oczy i poczułam jak mój sąsiad rozpruwa mi brzuch.

 - Izu! Izu! Izu! Iza obudź się! - potrząsał mną ktoś, krzycząc jednocześnie. Z krzykiem siadłam na łóżku, od razu całkowicie rozbudzona. Omiotłam szybko wzrokiem mój pokój i aż podskoczyłam, gdy zobaczyłam Adama siedzącego przy mnie na moim łóżku. Był ubrany jedynie w czerwone, luźne bokserki, a swoje blond włosy miał rozczochrane.
- Co tu robisz, o... - szybko zerknęłam na zegarek - 3 rano?! - Spytałam głośno, przestraszona nie na żarty. Już otworzyłam usta i zaczerpnęłam powietrza, żeby wołać o pomoc, gdy Adam pośpieszył z wyjaśnieniami widząc moją minę pełną przerażenia.
- Spokojnie. Musiałaś mieć chyba jakiś koszmar, bo krzyczałaś tak głośno, jakby cię żywcem obdzierali ze skóry. Obudziłaś pewnie pół bloku. Jak tylko usłyszałem twój krzyk, to poleciałem do odźwiernego, żeby otworzył twoje drzwi. Gdy to zrobił ja przybiegłem do ciebie, a odźwierny pobiegł po panią Anitę, pielęgniarkę spod siódemki.
 Jakby na potwierdzenie tych słów do mojego mieszkania weszło kobieta w średnim wieku, ubrana w szlafrok, z apteczką pierwszej pomocy po pachą.
- Dobry wieczór. - przywitała się - Powiedziano mi, że coś się stało. Wszystko w porządku?
- Tak. Już tak. Nic się nie stało. Po prostu miałam koszmar. - wyjaśniłam. Ale mimo moich zapewnień, że już wszystko jest pod kontrolą, zauważyłam, że nadal się trzęsę. Pani Anita też to zauważyła. Już miała coś powiedzieć, kiedy ubiegł ją Adam i spytał z ciekawością:
-A o czym był ten koszmar?
-Jak już musisz wiedzieć to był on z tobą w roli głównej. - odpowiedziałam i obserwowałam reakcję chłopaka. Spostrzegłam, że jakby zmartwiał trochę, albo się zasmucił. Ale szybko ukrył swoje emocje pod nieszczerym uśmiechem.
-No cóż... Hm... Sądzę, że jedna tabletka na uspokojenie i jedna na sen starczą. - powiedziała pielęgniarka. - Niezłego stracha nam narobiłaś - uśmiechnęła się.
-Przepraszam. - zrobiłam skruszoną minę, ale po chwili również się uśmiechnęłam.
-Proszę, oto tabletki. Ja już będę iść. Dobranoc i spokojnych snów. - pożegnała się pani Anita i poszła, zostawiając mnie sam na sam z Adamem.
- To... yyy... Naprawdę ja Ci się śniłem? - spytał niepewnie Adam.
-Niestety tak. - Odparłam. - Dzięki za wszystko. - Gdy to powiedziałam mój znienawidzony przeze mnie sąsiad uśmiechnął się pełen nadziei. - Ale nadal jestem na ciebie zła i cię nie lubię. - mina mu zrzedła - Możesz już iść.
 Po chwili ciszy, która zaczęła być krępująca, spytałam:
- Na co czekasz? Możesz już iść?
- Przeczytałaś mój list? - zapytał cicho.
-Nie. I nie zamierzam. Słuchaj, dzięki za pomoc, ale na nic więcej nie licz. - wypowiedziałam to z szybkością karabinu, ale mnie zrozumiał. - Wystarczy mi już wrażenie rozumiesz tego, że boję się ciebie? Zresztą sam mi wykrzyczałeś w twarz, że mnie nie lubisz. Dobranoc. - skończyłam swój krótki monolog i z wyczekiwaniem spojrzałam na Adama.
-Ile razy mam ci mówić, że to nieprawda?
-Ile chcesz. I tak ci nie uwierzę. Idź już stąd.
- Wkurzasz mnie, wiesz? Mogłem ci w ogóle nie pomagać. Jakakolwiek próba spokojnej rozmowy z tobą kończy się kłótnią. Nie licz więcej na moją pomoc. Dobranoc. - powiedział wkurzony i wyszedł trzaskając za sobą drzwiami. Wzburzona położyłam się z powrotem na łóżku i rozmyślałam chwilę nad zachowaniem Adama. Przez prawie  trzy lata uprzykrzał mi życie, a teraz nagle chce się ze mną zaprzyjaźnić. "Dlaczego?" - zadałam sobie to pytanie. Po jakimś czasie usnęłam, nie wymyślając żadnej sensownej odpowiedzi.

Podobało się? Bardzo proszę o komentarze. :)

niedziela, 21 lipca 2013

Pobożne życzenia - rozdział 2

Gdy się obudziłam było już grubo po pierwszej po południu. Miałam podpuchnięte oczy od płaczu. Szybko zadzwoniłam do szefa i powiedziałam, że strasznie źle się czuję. Pozwolił mi wziąć dwa dni wolnego. Mój szef jest spoko gościem. Rozumie ludzi i to, że życie płata różne figle w najmniej oczekiwanym momencie.
 Gdy przechodziłam obok drzwi wyjściowo-wejściowych zauważyłam kopertę na podłodze. Pierwsze co pomyślałam, to to, że  Adam wepchnął mi ją przez szparę pod drzwiami. Podniosłam ją. Nie myliłam się - na kopercie było napisane 'Dla Izy od Adama, jestem Ci winien przeprosiny i wyjaśnienia'. Nie otwierając koperty, bez wahania wyrzuciłam ją do kosza i zabrałam się za przygotowywanie obiadu. Gdy zaczęłam obierać ziemniaki usłyszałam dzwonek do drzwi. "O nie. To pewnie Adam " - pomyślałam i poczłapałam do drzwi w moich ulubionych kapciochach. Wyjrzałam przez judasza i odetchnęłam z ulgą. To nie był Adam, tylko kurier. Otworzyłam drzwi i przywitałam młodego chłopaka, który zrobił na mój widok dziwną minę. Po chwili zorientowałam się co było przyczyną tej reakcji kuriera. Mój wygląd. Nie mówiąc o napuchniętych oczach i spękanych wargach, moje włosy ułożyły się w śliczną fryzurę 'a la piorun strzelił w rabarbar'. Poza tym miałam na sobie stary, różowy szlafrok w Hello Kitty, a na nogach kapcie-krówki.
-Ykhym - odchrząknął młody i powiedział do mnie:
-Mam kwiaty dla pani Izy Talon. To pani? - gdy kiwnęłam głową na znak potwierdzenia, kurier kontynuował:
- W takim razie proszę podpisać tu i tu.
Po odebraniu kwiatów, które jak się domyślam były od mojego sąsiada z naprzeciwka, oraz po podpisaniu się, chciałam zamknąć drzwi, ale chłopak, wskazując na mnie ruchem głowy, spytał:
-Problem z facetem, hę?
Pokiwałam ponuro głową, a on zrobił współczującą minę, pożegnał się i już go nie było.
     Usłyszałam, że drzwi Adama się otwierają, więc szybko zamknęłam swoje. W chwili gdy przekręcałam kluczyk, Adam powiedział do moich drzwi:
-Iza, proszę. Wybacz mi. Nie wiedziałem wtedy co mówię.
- Wcześniej się mną nie interesowałeś. Dlaczego nagle ci sie odmieniło? - odkrzyknęłam przez drzwi. Przez chwilę nic nie mówił, a potem spytał cicho z nadzieją w głosie:
-Przeczytałaś mój list? Wszystko w nim wyjaśniłem.
-Nie i nie mam zamiaru. Nie chcę znowu przez ciebie cierpieć! Zostaw mnie w spokoju!
-Skoro tak bardzo ci przeszkadzam to dlaczego się nie wyprowadzisz?! - odwrzasnął w odpowiedzi, walnął pięścią w moje drzwi i wrócił do siebie, trzaskając mocno drzwiami.
Odetchnęłam, gdy sobie poszedł i spojrzałam na kwiaty. Był to bukiet czerwonych i białych róż. Włożyłam je do wazonu z wodą i postawiłam na stole. Wtedy zauważyłam pomiędzy kwiatami karteczkę. Wyjęłam ją i przeczytałam:

                                                            Dla Izy od Adama.
                                                            Proszę wybacz mi.

Zgniotłam karteczkę i wyrzuciłam do kosza. Chciałam zrobić to samo z kwiatami, ale rozmyśliłam się. Powróciłam do przygotowywania obiadu. Gdy był już gotowy usiadłam przed telewizorem i włączyłam odmóżdżający  'talk szoł', jedząc w tym samym czasie obiad.

     Syta, wyłączyłam telewizor, pozmywałam po posiłku i spojrzałam w mój kalendarz. Z przerażeniem odkryłam, że za 5 dni, 22 czerwca, mam wesele mojej kuzynki. Szybko pognałam do mojej szafy w celu wybrania odpowiedniej sukienki. Całe szczęście miałam co założyć. Uspokojona włączyłam komputer i sprawdziłam swoją e-pocztę. Zauważyłam, że dostałam wiadomość od kogoś o pseudonimie 'koksu602'. Zaintrygowana otworzyłam wiadomość i od razu przewinęłam na jej koniec, mając nadzieję, że ten ktoś podpisał się swoim prawdziwym imieniem i nazwiskiem. Tym kimś okazał się oczywiście nie kto inny niż Adam K. Zdziwiona, że zna mój adres email usunęłam wiadomość, nie czytając jej zawartości. Po godzinie 21 wyłączyłam komputer, wykąpałam się i poszłam spać, z błogą świadomością, że nie muszę jutro wcześnie wstawać. Moje myśli kręciły się wokół Adama i dzisiejszej przygodzie w windzie dopóty, dopóki nie zmorzył mnie sen, pełen koszmarów, z Adamem w roli głównej.


sobota, 20 lipca 2013

Pobożne życzenia - Rozdział 1.

Pierwsze opowiadanie będzie romantyczne. :) Nie martwcie się, nie wszystkie będą takie. :)


Wybiegłam szybko na klatkę schodową. Za niecała godzinę zaczynam pracę jako sekretarka w firmie farmaceutycznej, a musiałam jeszcze zostawić zakupy. Wiedziałam, że poranny wypad do sklepu jest złym pomysłem. Mimo że wyszłam z domu o godzinie 7 rano to wróciłam za piętnaście 8. Wszystko przez te głupie i długie kolejki. A musiałam jeszcze zdążyć na autobus, bo swojego samochodu jeszcze nie posiadam. Całe szczęście, że w moim 10-piętrowym bloku jest winda, ponieważ jakoś nie widziało mi się wbieganie schodami na ostatnie piętro. Gdy tylko wpadłam do mieszkania rzuciłam zakupy w kąt, poprawiłam makijaż oraz włosy i z powrotem wskoczyłam do windy naciskając guzik oznaczony cyfrą '0', czyli parterem. Nie lubię ciasnych pomieszczeń, ale minutową jazdę windą dam radę wytrzymać.
     W ostatniej chwili, gdy drzwi już się zamykały, do windy wskoczył mój sąsiad, Adam Kamyk, z którym niezbyt się lubimy. Burknęliśmy sobie 'dzień dobry' i zamilkliśmy. Nagle, pomiędzy 6 i 5 piętrem windą szarpnęło i się zatrzymaliśmy. Od razu zrobiło mi się niedobrze. Czy wspominałam, że nie lubię ciasnych pomieszczeń? Dotarło do mnie, że spędzę tu jakiś czas, w półmroku (chwała awaryjnym światełkom) z najgorszym facetem jakiego znam. Naciskałam raz po raz guzik alarmowy, spazmatycznie wciągając powietrze i trzęsąc się, jednocześnie ignorując Adama, który stojąc w kącie windy przyglądał mi się z niepokojem.
 - Hej, wszystko w porządku? - zagadnął.
-A jak myślisz?! Oczywiście, że nie! - krzyknęłam bliska histerii - Utknęłam w ciasnej windzie, a gdyby tego było mało to na dodatek z tobą! A poza tym to chyba mam klaustrofobię! - Teraz naprawdę wpadłam w histerię. Nadal przerażona kucnęłam w rogu, obięłam nogi rękami, opuściłam głowę na kolana i próbowałam się nie rozpłakać przy nim, niestety bez skutku. Adam również naciskał guzik alarmowy, ale osiągnął to samo co ja. Czyli nic. W końcu dał sobie z tym spokój i usiadł w drugim końcu windy. Milczeliśmy przez jakiś czas. Wiedziałam, że słyszy moje pochlipywanie i byłam mu wdzięczna za to, że się ze mnie nie śmieje. W końcu się uspokoiłam. Podniosłam głowę i spojrzałam na Adama, który przyglądał mi się z... niemożliwe. Tak, musiało mi się przewidzieć. Zdawało mi się, że spoglądał na mnie z troską. Ale on nie należy do takich ludzi, którzy interesują się innymi. Gdy spostrzegł, że przyłapałam go na patrzeniu na mnie, odwrócił wzrok z zawstydzeniem.
-Przepraszam za ten wybuch. Czasem tak mam jak się denerwuję. - powiedziałam. Sama nie wiem, co mnie skłoniło do wyjaśniania mu mojego zachowania. - Zresztą nieważne. Ciebie i tak to nie obchodzi. Dalej, śmiej się. Przypuszczam, że ledwo się od tego powstrzymujesz. - powiedziawszy to z powrotem położyłam głowę na kolanach i ciężko westchnęłam, przygotowując się na jego szyderczy śmiech i komentarze.
- Wcale nie miałem zamiaru się z ciebie śmiać. - odrzekł po chwili poważnym głosem, lecz wychwyciłam też nutę rozbawienia.
-Taaak, jasne. Akurat. - Nie chciało mi się wierzyć w jego słowa.
   Odkąd mieszka na przeciwko mnie wiele razy sie kłóciliśmy. Głównie przez jego głośnie i bardzo częste imprezy. Nie raz i nie  dwa zdarzało mi się płakać po naszej kłótni na klatce schodowej. Nawet jeśli sąsiedzi to słyszeli to nie reagowali. Nienawidziłam Adama z całego serca. Zawsze, kiedy sie do mnie odzywał robił to z wyższością i pogardą, ale czasem słyszałam w jego głosie coś na kształt troski. Ale bardzo rzadko. I cząstko mi dokuczał. Był jak dziecko.
   Moja przyjaciółka, Klara, często mi mówiła:
-Iza, zrozum. On próbuje cię w ten sposób poderwać.
Ale ja nigdy w to nie wierzyłam. Gdyby to co sądziła Klara było prawdą, to nie byłby taki chamski i niemiły wobec mnie.
     Poczułam na sobie wzrok Adama. Po chwili spytał:
-Czemu, tak właściwie, mnie nie lubisz?
To pytanie było tak absurdalne, że aż podniosłam głowę i spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
-Kto jak kto, ale ty powinieneś wiedzieć to doskonale. - prychnęłam w odpowiedzi. Ale jemu ta odpowiedź nie starczyła, więc zapytał:
- Tylko dlatego, że od czasu do czasu urządzam imprezkę?
- Od czasu do czasu?! - krzyknęłam z oburzenia - Chcesz dokładnie wiedzieć dlaczego cię nienawidzę?! Proszę bardzo! - wstałam z kucek -  Non stop puszczasz głośno muzykę, urządzasz imprezy, uprzykrzasz mi życie, poniżasz, śmiejesz się ze mnie i mną gardzisz i kilka razy doprowadziłeś mnie do płaczu! Starczy?! - wykrzyczałam to co mi na sercu leżało i spoglądałam na Adama z mordem i wyzwaniem w oczach. W sumie krzyczeć nie musiałam, bo w tak małym pomieszczeniu wszystko doskonale słychać. Ten z kolei po chwili otrząsnął się, ze zdziwienia moim wybuchem, wstał i krzyknął:
-A więc to wszystko to moja wina, tak?!
-A jak myślisz?! - odparowałam.
-No jasne! Najlepiej to zwalić wszystko na mnie! - krzyknął naprawdę wkurzony.
-Przecież to nie ja urządzam na okrągło imprezy!
-A pomyślałaś może co ty robisz nie tak? Twój zwierzak na okrągło obsikuje mi drzwi, ciągle zabierasz ciepła wodę i muszę się kąpać w zimnej... - w tym momencie podszedł do mnie i chwycił mnie mocno za ramiona, przyszpilając do jednej ze ścian windy. Ale w szale nawet tego nie zauważył. W tym momencie łzy same zaczęły mi lecieć z przerażenia. W głowie układały mi się najgorsze scenariusze. - co tydzień robisz remont w domu, włączając z rana wiertarkę, bez przerwy muszę odbierać twoją pocztę, dwa razy zostałem pobity przez twojego byłego, bo pomylił mieszkania i myślał, że jestem twoim chłopakiem! Ale ja w życiu bym się z tobą nie umówił! Nawet jakby grozili mi śmiercią! Nie dziwę się, że nie masz chłopaka! - teraz Adam naprawdę był ogarnięty furią. Jego ostatnie słowa zraniły mnie najbardziej. Gdy skończył krzyczeć mi w twarz zorientował się, że trzyma mnie z całej siły za ramiona, a spod moich zaciśniętych ze strachu oczy wypływają strumienie łez. Natychmiast mnie puścił i zaczął przepraszać.
- Nie mam żadnego zwierzaka. - wychlipałam i osunęłam się na dno windy, trzymając obolałe ramiona i płacząc. Adam, przerażony swoim zachowaniem, kucnął obok mnie, nie przestając przepraszać i tłumaczyć się swoim wybuchowym charakterem. Chciał mnie przytulić, ale wtedy jeszcze bardziej się skuliłam, zaczęłam głośniej płakać i wcisnęłam się w kąt naszego 'więzienia'.  Adam chodził w kółko, a po chwili również zsunął się w kąt, ciągle szepcąc 'przepraszam'. Widziałam po jego minie, że był załamany swoim uczynkiem. Spojrzałam przez łzy na zegarek i westchnęłam. Pół godziny temu powinnam być w pracy. Postanowiłam, że gdy tylko stąd wyjdę zadzwonię do szefa i powiem mu, że nie przyjdę z powodu nagłej choroby.
    Adam spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem, wyciągnął rękę w geście bezradności i powiedział:
-Iza, przepraszam. Nie chciałem. Wybacz. W furii mówię różne rzeczy. Wcale tak o tobie nie myślę.
Na te słowa zgarbiłam się jeszcze bardziej i odwróciłam głowę. "Akurat. Mówi tak, bo chce żebym nie była już na niego obrażona"- pomyślałam. Pół godziny później, w czasie którym Adam przepraszał mnie jeszcze kilkanaście razy, ale ja uparcie milczałam, winda odblokowała się i otworzyła na 5 piętrze. Natychmiast z niej wyskoczyłam i pognałam schodami do mojego mieszkania. Adam pobiegł za mną, ale go zignorowałam. Weszłam szybko do mieszkania i chciałam zamknąć drzwi, ale Adam wsunął swoją stopę w szparę drzwi.
-Iza, posłuchaj mnie! Ja naprawdę nie chciałem. - mówiąc to wszedł do mojego domu, ale drzwi zostawił otwarte. Dopiero teraz zauważyłam jaki jest przystojny i dobrze zbudowany. Miał na sobie teraz szorty koloru khaki i biały podkoszulek.
-Zostaw mnie. - warknęłam i popchnęłam go do tyłu - nie chcę znowu przez ciebie płakać i wpadać w depresję.
-Zaraz. - zdziwiony złapał mnie za ręce, ja zastygłam przerażona, że znowu dostanie napadu furii, ale on zignorował moją przestraszoną twarz. - Przeze mnie wpadłaś w depresję?
-A niby przez kogo? - krzyknęłam - Przecież to ty ciągle mi uprzykrzasz życie! Nie dajesz mi spać po nocach przez swoje imprezy! - wyrwałam mu się i cofnęłam - Gdyby nie moja przyjaciółka już dawno nie byłoby mnie na tym świecie. Dwa razy chciałam ze sobą skończyć!
- Ja... ja.. nie wiedziałem - wydukał zdziwiony.
- No oczywiście, że nie wiedziałeś! Bo przecież ja ciebie nie interesuje, to czemu miałbyś się przejmować moim zdrowiem psychicznym! - krzyknęłam mu w twarz, wypchnęłam za drzwi, które potem zamknęłam na klucz, osunęłam się na podłogę i zaczęłam płakać, Słyszałam, że Adam nadal stoi pod moimi drzwiami i coś mówi. Podeszłam do radia, włączyłam muzykę na tyle głośno, aby zagłuszyć jego słowa i nadal płacząc skuliłam się w fotelu, a po chwili zasnęłam.

I jak? Podobało się? Proszę pisać w komentarzach ;) 

Krótki wstęp.

Witam wszystkich!
Mam 16 lat i będę się posługiwać tutaj nickiem "Flusa".  Jak sam tytuł bloga mówi, będę zamieszczać tu moje opowiadania. Postaram się dodawać nowy rozdział przynajmniej raz w tygodniu. :) Mam nadzieję, że będziecie tu często zaglądać. ;)