Dwa dni po moim koszmarze wracałam do domu z pracy.
Nie byłam jakoś strasznie zmęczona, ale chętnie złapałabym chociaż godzinkę
snu. Planując sobie resztę dnia dojechałam windą na ostatnie piętro. Dopiero po
chwili zauważyłam Krystiana, mojego byłego chłopaka, a zarazem damskiego
boksera. Swego czasu byłam w nim zakochana po uszy, mimo tego, że często
dostawałam od niego w twarz. Całe szczęście Klara otworzyła mi oczy. To dzięki
niej zakończyłam ten fatalny związek. Niestety, Krystian nie chciał przyjąć do
siebie tego, że nie chcę już go znać i
czasem mnie nachodził.
Dziś
ubrany był w sportowy, czarny dres. Jego ubranie i mięśnie budziły respekt
wśród ludzi, ale efekt czasem psuły jego gęste, czarne włosy, sięgające mu do
ramion.
Zwolniłam
kroku i spytałam czego chce, jednocześnie szukając gazu pieprzowego w torebce.
-Dobrze wiesz. - warknął - Ode mnie nie odchodzi się
tak po prostu. Już wklepałem kilka razy twojemu chłoptasiowi - powiedział to z
nieukrywaną dumą. Doprawdy, nie wiem z czego tu być dumnym. Że zlało sie Bogu
ducha winnego chłopaka?
-Jakbyś miał trochę oleju w głowie, to zauważyłbyś,
że to mój sąsiad, a nie chłopak. - odparłam ze spokojem, chociaż serce waliło mi
jak oszalałe.
-Nie pyskuj mi tu, ślicznotko. - Powiedział,
przysunąwszy się do mnie tak blisko, że plecami przylgnęłam do ściany. Teraz
naprawdę zaczęłam się bać. Mój strach osiągnął najwyższa granicę, kiedy
uświadomiłam sobie, że nie miałam ze sobą gazu pieprzowego. Nagle mój były
złapał mnie za szyję i zaczął dusić. Przerażona puściłam torbę i próbowałam
uwolnić się od morderczego uścisku, jednocześnie walcząc o oddech. Krystian w
tym czasie warczał mi do ucha:
-Było ode mnie nie odchodzić, kotku. Sama widzisz
jak to się skończyło. A mogło być tak pięknie.
Po kilku
sekundach rzuciłam swoją komórką, którą wyjęłam z kieszeni spodni i z całej
siły rzuciłam nią w drzwi Adama. Wtedy Krystian jeszcze bardziej wzmocnił
uścisk. Straciłam już nadzieję na jakąkolwiek pomoc i pożegnałam się z życiem.
Zaczęło mi się robić ciemno przed oczami i po chwili odpłynęłam.
Poczułam, że ktoś mnie podnosi. Przez zmrużone oczy
zobaczyłam niewyraźną postać mężczyzny, ubraną w białą koszulę.
- Umarłam? Jestem w niebie? - Spytałam go ochrypłym
głosem.
- Zależy jak według ciebie wygląda niebo. -
Uśmiechnął się. Po kilku sekundach znowu zemdlałam.
Wiem, że strasznie krótki ten rozdział, ale następne będą już dłuższe :)
Zostałaś nominowana przeze mnie do Liebster Blog Adward. Więcej informacji u mnie na blogu. :)
OdpowiedzUsuńhttp://keepcalmanddontforgettobeawesome.blogspot.com/
Dzięki :D
OdpowiedzUsuń