środa, 7 sierpnia 2013

Pobożne życzenia - rozdział 5

  Obudziłam się na czarnej kanapie. Obok stał stolik, na którym była butelka wody mineralnej. Szybko pojęłam, że jestem w czyimś mieszkaniu. Rozejrzałam się. Na przeciwko mnie stał fotel, w tym samym kolorze co kanapa, na którym leżały 2 koce: jeden jaskrawo żółty, a drugi ciemnobrązowy. Poza tym, zauważyłam że układ ścian i pomieszczeń przypominał lustrzane odbicie mojego mieszkania. Pierwsze co mi przyszło do głowy to, że jestem u Adama. Potrząsnęłam głową. Przecież mówił, że więcej mi nie pomoże. Ogólnie dom był urządzony całkiem ciekawie. Efekt psuły porozrzucane wszędzie ubrania i brudne naczynia. Nagle koce na fotelu poruszyły się. Drgnęłam przestraszona. Szybko rozejrzałam się za jakąś bronią. W kącie salony leżał kij bejsbolowy. Szybko go chwyciłam i stanęłam rozczochrana nad oddychającymi kocami z kijem w stanie gotowości. Lekko szturchnęłam to coś. Spod koców wygramolił się mój sąsiad z naprzeciwka. Zatkało mnie. Więc jednak mi pomógł. Adam, gdy tylko na mnie spojrzał zaspanymi oczami wrzasnął z przerażeniem i migiem wyskoczył z fotela. Gdy był już w drugim końcu pokoju spytałam się go ucieszona, że udało mi się go nastraszyć:
-Wyglądam aż tak strasznie?
-Nie no co ty. - wysapał, próbując uspokoić swój oddech - nigdy więcej mnie nie budź z kijem bejsbolowym w ręce. - Złapał się nagle za serce i padł na wznak na podłogę. Przestałam się uśmiechać, ale wmawiałam sobie, że on tylko żartuje. Kucnęłam przy nim  i zauważyłam, że nie oddycha. "O Boże, co ja zrobiłam?!" - tylko to zdążyłam pomyśleć, bo nagle złapał mnie za kostkę. Teraz to ja wrzasnęłam przerażona i tracąc równowagę poleciałam na niego. Po chwili oboje leżeliśmy na podłodze śmiejąc się. W którymś momencie Adam unieruchomił mnie i pochylił się nad moją twarzą.
-Teraz mi nie uciekniesz. - szepnął uwodzicielsko - Wiem, że ty też tego chcesz. Zawsze chciałem cię pocałować. - powiedział i zaczął przybliżać swoje usta do moich. Miotałam się, próbując mu się wyrwać, niestety bez skutku. Wcale nie chciałam się z nim całować. Unieruchomił mi głowę i pocałował mnie.
     Jeszcze żaden facet nie całował mnie tak jak on. Jego pocałunek był pełen namiętności i pożądania. Nie zastanawiając się długo oddałam mu całusa. Adam tylko się uśmiechnął, puścił mnie i dalej całował. Wtedy dotarło do mnie co robię. Całuję się z wrogiem! Natychmiast odepchnęłam Adama, wstałam szybko i wściekła powiedziałam:
-Nigdy! Więcej! Tego! Nie! Rób! - po każdym słowie wycierałam usta ręką. Chłopak podniósł się z podłogi i zdezorientowany spytał:
-Dlaczego? Wiem, że ci się podobało.
-I co z tego? Przecież wiedziałeś, że nie chcę się z tobą całować! - krzyknęłam zła - Właśnie o tym wcześniej ci mówiłam! Nie chcę znowu przez ciebie cierpieć!
-Ale... ale... ale przecież... - zaczął się jąkać oszołomiony.
-Ale co?! - spytałam krzycząc - Ale ci przecież oddałam pocałunek? To nie znaczy, że tego chciałam! Mało która dziewczyna by się powstrzymała!
-Więc... uważasz, że dobrze całuję? - mruknął uwodzicielsko.
- Tak. A teraz, jeśli pozwolisz, pójdę do siebie. - warknęłam i wyszłam z jego mieszkania.
     Spróbowałam otworzyć drzwi do swojego, ale dopiero teraz zorientowałam się, że nie mam swojej torby.
-Ekhym - usłyszałam za sobą chrząkniecie. Odwróciłam się i zobaczyłam Adama, który niedbale opierając się o framugę drzwi trzymał w lewej ręce moją torebkę. Podeszłam do niego, wyciągnęłam rękę i powiedziałam, żeby oddał mi moją własność.
-Oddam jak wyjaśnisz mi o co chodzi z twoim byłym.
-Nie twoja sprawa - burknęłam - Oddaj torebkę.
-Jednak moja sprawa. To on mnie pobił dwa razy, bo myślał, żę jestem twoim chłopakiem i to ja cię przed nim uratowałem, zanim zdążył cię udusić. Swoją drogą, powinnaś to zgłośić na policję.
- Może tak zrobię. Nie odczepisz się ode mnie, co? - spytałam, a ten potwierdził. - Dobra. Nachodzi mnie odkąd z nim zerwałam.
-A czemu to zrobiłaś?- zaciekawił się.
-No bo ... - wymamrotałam niewyraźnie.
-Przepraszam, nie usłyszałem. Powtórzysz? - nachylił się w moją stronę, żeby lepiej słyszeć.
-No bo on mnie ... - znowu wymamrotałam. Końcówkę zdania celowo mówiłam strasznie niewyraźnie.
-Mów wyraźniej. - poprosił.
- Zerwałam z nim bo ....
-Co? - nachylił się do mnie tak blisko, że nasze twarze dzieliły milimetry. Gdy zaczerpnęłam powietrza, żeby mu powiedzieć prawdę, ten nagle pocałował mnie w usta. Odrazu, bez namysłu spoliczkowałam go.
-Co ty sobie wyobrażasz?! - wykrzyczałam oburzona, wyrywając w tym czasie swoją torebkę z jego rąk - Czy nie wyraziłam się dosyć jasno?!
 Adam miał wstrząśniętą minę, a jego lewy policzek zrobił się czerwony. Najwyraźniej nie spodziewał się takiej reakcji.
-Iza, przep.. - nie dałam mu dokończyć, ponieważ zatrzasnęłam drzwi przed jego nosem. "Za kogo on się uważa?!" - myślałam oburzona - "To, że mi uratował życie, nie oznacza, że może mnie całować!"
   Nadal zbulwersowana spojrzałam na zegarek. Była 23.00. Położyłam się do łóżka w ubraniach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz