Od rana
przygotowywałam się na wesele. O 9 wyszłam od fryzjera z rozpuszczonymi,
falowanymi włosami. Potem pomalowałam sobie paznokcie na jasny, brokatowy
kolor. Gdy tak siedziałam i upiększałam moje dłonie spojrzałam na sukienkę,
która wisiała na drzwiach. Miała niewielki dekolt i cienkie ramiączka. Moja kiecka sięgała mi
przed kolano i na dodatek była w moim ulubionym kolorze - granatowym. Może nie
była to najpiękniejsza kreacja, ale gdy stanęło się w niej pod światło -
niesamowicie się mieniła.
Na
wesele pojechałam z moimi pięćdziesięcioletnimi rodzicami.
- Kochanie, nie wypada chodzić samej na takie
imprezy. Powinnaś znaleźć sobie jakiegoś mężczyznę. - mama zaczęła ten temat
już w samochodzie. Przewróciłam oczami. Odkąd rzuciłam Krystiana moja
rodzicielka potrafiłaby rozmawiać tylko o tym, jak ważny jest mężczyzna w życiu
kobiety. Całe szczęście tata wziął moją stronę i kazał żonie skończyć temat.
Reszta drogi upłynęła nam w ciszy.
Po
ceremonii w kościele goście przenieśli się do sali weselnej. Gdy tylko tam
weszłam zaparło mi dech w piersiach. Sala była bardzo przestronna i ładna, ale
całość uzupełniała najpiękniejsza dekoracja jaką kiedykolwiek widziałam.
Kolorami przewodnimi była biel oraz kolor niebieski w najróżniejszych
odcieniach. Zasłony, kwiaty, zastawa na stołach, obrusy i inne dekoracje
wprowadzały w zachwyt. Rozejrzałam się po gościach i zauważyłam, że nie tylko
na mnie wnętrze sali zrobiło takie wrażenie. Ludzie z zachwytem obracali się,
chłonąc każdy detal wystroju. Para młoda bardzo się postarała.
Okazało
się, że na stołach poustawiane są karteczki z imionami i nazwiskami. Gdy
okazało się, że nie będę siedzieć przy mojej rodzinie, trochę się zmartwiłam,
bo mimo wszystko bardzo ją lubiłam. Gdy siadłam na swoje miejsce spojrzałam na
wizytówki po obu mich stronach. Po prawej miała siedzieć Joanna Tarczyk z osobą
towarzyszącą. Kiedy odczytałam wizytówkę po mojej lewej stronie oniemiałam.
Zamknęłam oczy i otworzyłam je po chwili. Nic się nie zmieniło. To samo imię i
nazwisko. Zaklęłam szpetnie w myślach. Obok mnie miał siedzieć mój sąsiad z
naprzeciwka - Adam! To robiło się naprawdę dziwne. " Ja to mam
szczęście" - pomyślałam z ironią.
Po chwili
przyszedł i siadł na swoje miejsce. Kiedy mnie zauważył zrobił zaskoczoną minę.
Otaksowałam go wzrokiem. W garniturze wyglądał zabójczo.
- Cześć. -
powiedział. Wymamrotałam odpowiedź. - Nie wiedziałem, że tu będziesz.
- I vice versa. - odparłam
-Pięknie wyglądasz w tej sukience.
- Dzięki. - Zaczerwieniłam się trochę. Każdy
komplement jest mile widziany, nawet od niego. Potem żadne z nas nic nie
powiedziało.
Po toaście
i pierwszym daniu orkiestra zaczęła grać. Przetańczyłam kilka piosenek z
różnymi ludźmi i wróciłam zmęczona do stołu wtedy, gdy zaczęli grać wolniejsze
kawałki. Wypiłam duszkiem szklankę napoju. Po chwili przyszedł Adam i usiadł na
krzesło, również zmęczony, ale uśmiechnięty. Po chwili spytał niespodziewanie:
- Zatańczysz ze mną?
Spojrzałam na
niego niedowierzająco i odparłam.
- Zdecydowanie nie.
- No proszę. Jeden taniec. Co ci zależy?
- Jestem zmęczona. Muszę odpocząć - próbowałam się
wymigać.
- To za 5 minut zatańczysz ze mną?
Westchnęłam i
potwierdziłam. Adam zadowolony nałożył sobie ciasta i zaczął jeść. Po jakimś
czasie, gdy ( jak na złość) zaczął lecieć wolny kawałek, mój sąsiad wstał i
spytał oficjalnie, ale z nutą rozbawienia:
- Zatańczysz ze mną? - I wyciągnął rękę. Wstałam,
chwyciłam rękę i poszliśmy na parkiet. Robiłam to z niechęcią, ale nie dałam po
sobie tego poznać. Stanęliśmy na środku
i zaczęliśmy tańczyć. Po chwili
wirowaliśmy w rytm muzyki. Goście poodsuwali się i w końcu tańczyliśmy po
środku koła, utworzonego przez zachwyconych uczestników wesela. Nie miałam
pojęcia, że Adam potrafi tak tańczyć. Akurat wtedy, gdy piosenka się skończyła
staliśmy tak blisko siebie, że myślałam, iż mnie pocałuje. Chyba jednak
pamiętał co mówiłam na temat całowania, bo zrobił krok do tyłu, odchrząknął zmieszany,
pokłonił się i podziękował za taniec. Zrobiłam to samo. Nasza 'widownia'
zaczęła klaskać. Zrobiłam się czerwona na twarzy, bo dopiero teraz się
zorientowałam, że wszyscy goście i państwo młodzi na nas patrzyli. Gdy już się
wszyscy uspokoili, poszłam z Adamem do naszego stolika i jednym łykiem
wypiliśmy zawartości swoich szklanek.
- Nie
wiedziałam, że tak nieźle tańczysz. - pochwaliłam go.
- Dzięki.
Jeszcze wiele o mnie nie wiesz. - zrobił tajemniczą minę, która mnie
rozśmieszyła - Ty też byłaś niczego
sobie.
- Ledwo za tobą nadążałam! - Nie wiem co się dzieje.
Jeszcze 5 minut temu go nienawidziłam, a teraz sobie normalnie rozmawiamy!
Chociaż nie.. nadal go nienawidzę. - Nie myśl tylko, że nie jestem już na
ciebie zła.
- Kurde, Iza. Ile czasu zamierzasz się na mnie
gniewać? - wiedziałam już, że go wkurzyłam.
- Skąd mam wiedzieć? Tego co między nami zaszło nie
zapomnę tak łatwo. - warknęłam. Wspaniały
nastrój prysł jak bańka mydlana.
- Świetnie. Siedź tu sobie i dalej się fochaj. -
powiedział. Widziałam, że ledwo hamował złość. - Mam już ciebie dosyć. Serio
nie wiem co mi się w tobie podobało. - Powiedziawszy to poszedł gdzieś. " Jeny, chciałabym, żebyśmy w końcu zrozumiał. Nie lubię go. Musiałby się bardzo postarać, żebym go z powrotem polubiła." - pomyślałam zła.
Gdy
spacerowałam wolnym krokiem po parkingu pełnym samochodów zobaczyłam jak Adam
rozmawia z jakąś dziewczyną. Nagle oboje zanieśli się śmiechem. Nie wiem czemu,
ale poczułam nagłą zazdrość. Czyżbym coś czuła do niego? Nagle objął dziewczynę
w pasie, moim zdaniem za nisko opuścił rękę, więc nie trzymał dziewczyny w
pasie tylko za tyłek (celowo?) i poszli do sali weselnej. Stanęłam i zaczęłam
się zastanawiać. Przecież jeszcze 5 minut temu zależało mu na mnie, a teraz
podrywa inną lafiryndę? Czy zapomniał o mnie tak szybko? Potrząsnęłam głową z
niedowierzaniem i zaśmiałam się. Chyba on zaczął mi się podobać. Wbrew mojej
woli. Przecież gdyby mi się nie podobał nie byłabym o niego zazdrosna, nie?
Rozweselona również wróciłam do sali. Reszta imprezy szybko minęła i zanim się
obejrzałam już z niej wracaliśmy. Razem
z Adamem próbowaliśmy się unikać, chociaż nie udawało nam się to cały
czas. Mama nadal podekscytowana moim tańcem z nieznajomym (Według niej
nieznajomym. Nie miałam siły ani ochoty jej tłumaczyć, że to mój głupi sąsiad)
prawdopodobnie planowała w myślach nasz ślub. Tata też był zainteresowany
Adamem. Dam sobie uciąć rękę, że rozmyślał już wspólny wypad z nim na ryby.
Całe szczęście kiedy powiedziałam rodzicom, że ten chłopak mnie nie interesuje
uspokoili się. Gdy dotarłam o 5 rano do domu, resztkami sił przebrałam się w
piżamę, padłam na łóżko i natychmiast zasnęłam.